Wygląda na to że funkcjonuje tylko w Stanach ale osobiście wróżę mu świetlaną przyszłość. Hasło przewodnie "neighbors getting together to learn something, do something, share something". Mój wybór pada na San Francisco Young International Women (http://www.meetup.com/San-Francisco-International-Women/) - grupa dla młodych kobiet które przeprowadziły się do US za mężem/chłopakiem/szkołą. Przedział wiekowy pasuje. Dobór proponowanych rozrywek: lunch, brunch, dinner, wine tasting, language exchange, outdoor activities - lepiej być nie może :) Kilka pytań i zostaję przyjęta. Kalendarz wydarzeń wygląda zachęcająco, już nie mogę się doczekać wtórnej socjalizacji. Jestem głodna babskiego towarzystwa, własnych opowieści i świata widzianego kobiecymi oczyma - szczególnie kiedy to jest zupełnie nowy świat.
Bankowość w Stanach nie przestaje mnie zaskakiwać chociaż ostatnim doświadczeniom bliżej niedowierzaniu. Zwykłe przelewy internetowe tu nie istnieją. Tzn. jest taka opcja, nazywa się wire transfer i kosztuje około 20 dolków za jednorazowe zlecenie - żeby przesłać pieniądze z konta na konto w tym samym kraju. Czynsz płaci się poprzez czeki personalne czyli wypełniasz własnoręcznie świstek co i komu chcesz przesłać, podpisujesz, pakujesz do koperty i ślesz pocztą :). Żeby pracodawca przesłał Ci pensje na konto zwykle musisz pofatygować się do placówki po kartkę z wydrukowanym numerem twojego konta i pieczątkami banku (na szczęście co nowocześniejsze firmy pozwalają aby pracownik sam przepisał posiadany numer konta). Drugą opcją jest wypłata w czeku który zanosisz własnoręcznie do banku żeby zamienić na papierowe czy elektroniczne pieniądze. Nawet jak graliśmy w pokera to kilka osób wyłożyło czeki zamiast zielonych :)
Wydarzenie dnia - piwo zmieszane z sokiem pomidorowym z pikantnymi przyprawami i bulionem z małży (clamato juice - od clams i tomatoes :)). Sam sok pewnie nie byłby taki zły ale mieszanka z piwem jest co najmniej egzotyczna. Okazuje się jednak że jest to dość popularny składnik drinków - w 2008 miał 60% udział w rynku mieszanek alkoholowych, głównie wśród ludności pochodzenia kanadyjskiego i meksykańskiego. Przypomniała mi się stara historia z Kazimierza kiedy z dziewczynami (Marca, Asia jak dobrze pamiętam) zamówiłyśmy piwo w Skandalach. Chciałyśmy z sokiem imbirowym ale ku naszemu ogromnemu zdziwieniu dostałyśmy czerwonawą breję (piwo z pomidorowym). To był pierwszy drink także o upojeniu alkoholowym nie może być mowy. Po fakcie pan kelner też przyznał że był zdziwiony naszym zamówieniem ale z uwagi na fach nie komentował. W moim guście niewiele się zmieniło - jak wtedy tak i teraz odsuwam z nieufnością.
Ostatnie dni upłynęły mi bez zmiany leniwie, głównie w towarzystwie własnym i kieszonkowego potwora prezentowanego poniżej (własność znajomych u których pomieszkujemy) - [sorry nie mogłam się powstrzymać]
Na koniec coś do pozazdroszczenia (jakby Kalifornia to było mało ;)): burger jagnięcy średnio krwisty mniam
Aha i udało nam się wynająć mieszkanie, to od chińskiej agentki. Przeprowadzka już pod koniec lipca :D
hej Ania! Trzymam kciuki za pomyślny finał mieszkaniowy! baw sie dobrze i korzystaj ze słońca :) ehhhh....
ReplyDeleteMieszkanie już wynajęte, przeprowadzamy się do san francisco koniec lipca :) Słońce jest zdecydowanie miłą odmianą dnia codziennego, nawet nie musi być super ciepło wystarczy że jest jasno i bezchmurnie. Aż nie mogę uwierzyć że tak tu będzie cały rok :D
Delete