Friday, July 5, 2013

Dzień trzeci i czwarty

Poszukiwania gniazdka wciąż trwają, powoli godzimy się z wizją płacenia 4 tysięcy za apartament ale postanowiliśmy trochę zaostrzyć wymagania - kuchnia ma być ładna i nowoczesna, łazienka też, fajnie byłoby mieć na podłodze panele a nie amerykańskie dywany, widok już nie jest tak ważny ale musi być blisko do biura googlowego. Po odwiedzeniu kilku miejsc w przeciągu tych dni mogę już uczciwie powiedzieć że będzie to trudne ale nie niemożliwe. Kompromis w postaci ładnego mieszkania w okolicznych wioskach odpada. Okazało się że ten credit check to nie jest wcale taki ważny jeśli zapłacimy depozyt w wysokości miesięcznego czynszu i dodatkowo czynszu za dany miesiąc z góry. Boli ale da się zrobić, tylko trzeba poczekać na pierwszą wypłatę (kolejny plus - w USA płacą co dwa tygodnie)
Widok z okien z jednego z oglądanych mieszkań:




Konta już pootwierane, niebawem powinniśmy dostać własne książeczki czekowe. Jest to szalenie ważne ponieważ nikt tu nie przyjmuje depozytów w zielonych. Prawidłowo wypisany czek z pokryciem to dobro podstawowe. Czekiem można też płacić w restauracji, sklepie, pożyczać czek i oddawać długi czekiem - i to w najlepszym stylu. Książeczka czekowa może być spersonalizowana - czcionka, kolor a nawet wzór. Super wygodne, zupełnie nie rozumiem dlaczego Europa tego nie widzi. Chwila moment i będzie u hipsterów, karty przecież ma każdy.
Samo otwieranie konta trwało ze trzy godziny, trafiliśmy chyba na najwolniejszą panią w mieście (nie wiem czy to że pani miała pochodzenie polskie ma w tym jakiś udział). Ja tylko biegałam do parkomatu dorzucać drobne. Aha i to nie będzie jedno konto tylko pięć różnych - jedno wspólne, dwa oddzielne i dwa kredytowe (założenie kredytowego doradziła nam miła pani, pomoże nam to zbudować markę solidnego kredytobiorcy oraz poratuje jakbyśmy wydali wszystko przed pierwszym albo chcieli kupić coś extra czy w innej superpromocji)

Bilans drogowy tych dni - dwie samochodowe wycieczki do San Francisco. Idzie mi coraz lepiej, zaczynam przestrzegać STOPy na skrzyżowaniach i skręcać w prawo na czerwonym. Jedna rzecz jednak dziwi mnie nieustannie - brak znaków kiedy np. trzy pasy zjeżdżają w jeden. U nas to pięknie napisane co i za ile a tutaj to po prostu znikają pasy ii nagle obok ciebie wyrastają samochody duże i większe które próbują ustawić się w jednej linii. Aha no i każdy przestrzega tu ograniczeń prędkości, a w związku tym jedzie się jeden za drugim, o wyprzedzaniu można zapomnieć tak więc tempomat wchodzi na listę funkcjonalności pożądanych przy zakupie samochodu. Pewnie trochę czasu minie zanim przestawimy się na mile a póki co nasza nawigacja przypomina nam o ograniczeniach prędkości które brzmią co najmniej dziwnie - 105 i 89 na szybszych kilkupasmowych drogach.

Wczoraj jako że Ameryka świętowała rocznicę niepodległości udaliśmy się, jak każdy przyzwoity mieszkaniec (niekoniecznie obywatel), na oglądanie sztucznych ogni. Żeby nie było jak wszyscy wybraliśmy miejsce na okolicznym wzgórzu z widokiem na całe wybrzeże San Francisco. Dojazd okazał się niezwykle wygodny, Ameryka to jednak kraj dla starych ludzi. Wszędzie podjazdy i podejścia dla osób z ograniczeniami ruchowymi, nawet toi toje mają dla niepełnosprawnych. Normalnie bym pewnie nie zauważyła, ale że Patryk wciąż o kulach to każde najmniejsze udogodnienie wywoływało uśmiech na naszych buziach.
Tutaj znajdziecie kilka ciekawostek ile warte jest to święto w walucie:
http://www.census.gov/newsroom/releases/archives/facts_for_features_special_editions/cb13-ff14.html
Wiało strasznie, jak na miasto wiatru przystało. Fajnie że można było się ogrzać kubkiem wina bez kitrania za pazuchę. Ameryko, duży plus za możliwość picia alkoholu w miejscach publicznych. Co ciekawe nie można tego czynić w samochodzie (nawet w postoju) bo stwarza to zagrożenie dla trzeźwości kierowcy.
Poniżej kilka fotek z wieczornego wypadu - Golden Gate bridge i panorama San Francisco w tle.









2 comments:

  1. co to, noga Patrykowi się znowu zepsuła? :) czy może jeszcze nie naprawiła?

    ReplyDelete
  2. Taki bucik to ostatni trend mody w Kalifornii, pewnie niedługo przyjdzie też do Polski ;-).

    ReplyDelete