Sunday, June 30, 2013

Dzień pierwszy

8:50 czasu kalifornijskiego. Obudzeni przez wdzierające się przez okna kalifornijskie słońce - apartament na 20 piętrze z widokiem na panoramę San Jose, temperatura na zewnątrz sięga 30stu kilku stopni celsjusza. W Polsce późne popołudnie, czas więc na śniadanie - jedziemy do tzw. all you can eat. Amerykańska strawa zawsze wzbudzała we mnie niepokój - bo jak tu utrzymać wagę kiedy wszystko ma dwa razy więcej kalorii?? Oprócz amerykańskich standardów typu jajka w płynie, słodka owsianki w kolorze brudnej szmaty, kiepskiej kawy oraz kręconych lodów z automatu da się wybrać jakie warzywa które oprócz tego że wyglądają to i smakują. Od ostatniego czasu kiedy bywałam w takich miejscach zmieniło się jedno  - teraz każde gotowe danie typu słodka bułka, kawałek pizzy czy innej bliżej nieokreślonej mamałygi ma obowiązek posiadać karteczkę z informacją na temat zawartości kcal - to znacznie ograniczyło mój wybór deseru do kawki bowiem okazało się że wszystkie sensownie wyglądające wafle czy ciasteczka (malutkie!)dobijają do 400. normalnie dieta cud!

Czas opanować obsługę automatycznej skrzyni biegu, niby proste a jednak. Złotą zasadą jest schowanie lewej nogi taż że aż czujesz że jest unieruchomiona - można wcisnąć ją miedzy fotel a drzwi (musisz czuć że tam jest aż do bólu) albo podkurczyć pod siedzenie. Tak czy siak w najbardziej niespodziewanym momencie twoje instynkty zaczynają żyć swoim życiem i dziwnym trafem ląduje ona na hamulcu, niespodziewanie szerokim i równie niespodziewanie blisko lewej strony. Shit happens, na parkingu można ale na drodze to już mało bezpiecznie. Niech żyją automaty a póki co szukamy własnego samochodu z manualna skrzynią biegu, mało amerykańskie, ale jakże bezpieczne.

Z obiadu warto wspomnieć dwie zasady - po pierwsze podanie wszystkich dań z różnych "poziomów" (przystawka, zupa drugie) w jednym momencie jest nie do przyjęcia - nawet jeśli nalegasz i specjalnie prosisz - miła pani sumując Twoje zamówienie równie miłym tonem podkreśla że przystawkę i zupę przyniesie od razu a dwie pozostałe osoby muszą skonsumować swój posiłek po lub jeśli dwie pierwsze jedzą wystarczająco wolno to uda się złapać kilka minut wspólnego konsumowania. Druga sprawa to posiłek "bottomless" - darmowa dokładka jak tylko pani zauważy że zbliżasz się ku końcowi. Odmowa wywołuje niewspółmierne zdziwienie na twarzy obsługi, na tyle że potrzebuje to potwierdzić ze trzy razy. Na koniec 15% napiwku, bo przecież obsługa mogła być gorsza.

Jutro pierwszy dzień Patryka w nowym biurze, a ja zaczynam szukać przytulnego mieszkanka. To dopiero będzie zabawa :)